Przez tydzień grałem na automatach kasynowych – Ile wygrałem?

W kraju w którym prace i studia ciężko pogodzić, postanowiłem ułatwić sobie zarabianie i spróbować przez 7 dni grać na maszynach, i wiecie co? Nie rozczarowałem się.

Aby wygrać trzeba najpierw coś postawić. Moim „coś” było 450 zł pożyczone odpowiednio 200zł od rodziców oraz 250 od dziewczyny, która wcale nie popierała mojego eksperymentu, mówiąc że szybko przegram cztery i pół stówy. W pewnym stopniu założyłem taką możliwość, więc zabezpieczyłem się pobierając 400 zł z konta które założyła mi babcia i którego miałem nie ruszać do momentu ukończenia studiów. No ale co dla dobra nauki babcia nie da? Dała, chodź wyraz jej twarzy mówił wszystko co myśli o mojej pojebanej nauce i tak jak Ania (imię mojej dziewczyny) w stu procentach były pewne że przejebie te środki i jeszcze będę je przepraszał. No ale ja nie miałem zamiaru się poddać.

DZIEŃ 1

Zdarzyło mi się już wcześniej wrzucić kilka dych do maszyny, lub rozegrać partie pokera na pieniądze przez internet, więc wiedziałem o co chodzi. Zacząłem od automatu w sklepie monopolowym na moim osiedlu. Wszystkie pijaki próbują tam szczęścia, a było mi tam najbliżej więc się tam udałem. Usiadłem na wysokim spoconym hookerze i wrzuciłem 50-cio złotowy banknot. Nie znałem gier które tam były więc poprosiłem o pomoc jednego gościa który mi się przyglądał i odradzał gry mówiąc że wczoraj przegrał tu pięć stów, a dziś pije piwo na kreskę. Nie chciałem mu tłumaczyć po co tak na prawdę gram więc zapytałem tylko o tytuł jakiejś maszynowej gry. „Wild Gambler” stawka 50 gr i jazda. Wiecie co, nie wiem komu wyszły większe gały ze zdziwienia, mi czy temu gościowi który cały czas stał obok zniechęcając mnie do gry. Otóż po około 10 kliknięciach trafiła mi się ściana znaczków „Wild” a na ostatnim rollu K, zebra, i J. Nie wiem jak liczone były te linie, ale maszyna gratulowała mi napisem „Big Win” a po chwili zmienił się na „Huge Win”. Do mojego konta zostały dodane 488zł. Szydercza mina, głowa do góry i już postanowiłem na dziś zakończyć swoją „prace”. Wypłaciłem ok 500zł w pięciozłotówkach, pani pomogła mi wymienić tylko 200zł, a więc z całą wygraną opuściłem lokal. Wieczorem pojawiłem się jeszcze raz tutaj ale już tylko po to by jakoś uczcić wygraną, czyli w najprostszy sposób 0, 7 Luksusowej proszę. Udałem się do swojego akademika. W akademiku jak ktoś mieszkał to wie, że na brak gęb do picia nigdy nie można narzekać więc szybko znalazło się towarzystwo. Dziękuję dobranoc tutaj musiał bym skończyć bo szczerze powiem, kurwa nie wiem co było dalej.

Podsumowując: Start: 450zł. Rozegrałem 5, 50 zł. Wygrałem 488zł. Na plus 482, 5 zł. Suma: 932, 50 zł.

DZIEŃ 2

Dziś postanowiłem zaczekać do wieczora i udać się do jednego z salonów gier w moim mieście, ironicznie nazywanego „kasynem”. Wiedziałem, że otwierają dopiero o 19 więc jak na szanowanego hazardzistę przystało zjawiłem się w marynarce i koszuli około północy. Szczerze to trochę się wyróżniałem bo z pośród 15 osób w środku tylko jedna wyglądała w miarę normalnie, reszta to dresy i zachlane pyski przepierdalające swoją dniówkę. Zająłem miejsce, wrzuciłem 50 zł i uruchomiłem grę, w którą ktoś wcześniej grał. Grałem jakoś ponad godzinę przez moment miałem już 129 zł na czysto, ale skończyło się przewidywalnie jak zwiększyłem stawkę do 5 zł. Zostałem z zerem. Postanowiłem się nie poddawać i wpłaciłem jeszcze raz tym razem 100 zł. Z lokalu wyszedłem przed 3. Pewnie chcecie wiedzieć czy z tarczą czy na niej. Na początku było całkiem nie źle, zmieniłem automat i grę. Grałem na stawce 2, 5 i powiem wam że nawet miałem nadzieję, że się odegram. Wypłaciłem 150zł. Dumny chciałem opuszczać lokal ale zdałem sobie sprawę że wypłaciłem tyle ile wrzuciłem- bez sensu tyle stresu i w ogóle po co tu przychodziłem. Zawróciłem do automatu, po drodze w barze wziąłem piwo i zasiadłem do gry. Zagrałem za wszystko tzn. 150 zł stawka 2, 5. Dziś szczęścia nie miałem w kilka chwil automat pochłoną moją gotówkę. Przejebałem hajs zanim dopiłem piwo. No cóż zdarza się. Przypominając sobie, że wczoraj maszyna „wypluła” mi 480 zł i tak jestem na plusie. Wyszedłem.

Podsumowując: Start: 932, 5zł. Rozegrałem 150zł. Wygrałem 0zł. Na plus 0zł. Suma: 782, 50 zł.

DZIEŃ 3

Miałem lekkie zaległości na uczelni i czekało mnie dokończenie kilku projektów, wiec wolałem nie wychodzić dziś z pokoju, więc udałem się tylko do banku wpłacić stówkę bo zamierzałem zagrać dziś przez internet. Przeglądając strony które polecają internetowe kasyna rozmyślałem czy może by nie zagrać z „bonusem”. Krótko przypomnę: wpłacasz 100zł kasyno daje ci 100% wpłaty, a wiec do wykorzystania masz 200zł. Oczywiście nie jest tak łatwo, bo tą kwotę musisz obrócić standardowo 25, 30 lub 35 razy. 200×30= 6000zł, załóżmy że gram na stawce 5zł każde postawione 5zł odejmuje się od 6 tysięcy, załóżmy że wygram 100zł wygrana odejmuje się także od tych 6 tysięcy. Wygrywam tyle ile pozostało mi pieniędzy po tym jak moje wygrane oraz zakłady dobiją do 0. ) Proste, prawda? Wybrałem kasyno, założyłem konto i otrzymałem bonus 100% i 15 free spinów w Starburst. Ok let’s go. Na pewno jest kilku co to czytają i wiedzą, że emocji nie brakuje przy tego typu grze. Zdajesz sobie sprawę że 2zł możesz zamienić nawet w tysiące złotych. Mi szło całkiem nie źle, na początku rozegrałem darmowe spiny i wygrałem jakieś 13zł. Chwile mi zajęło zanim wybrałem odpowiednią grę, w końcu zdecydowałem się na Jack Hummer 2. Całkiem ciekawa propozycja, jak trafisz linie to symbole trafione się zatrzymują i dostajesz dodatkowe zakręcenie. Miałem pograć godzinę i zabrać się za projekt- nie wyszło. Grałem od 13 do 21 będąc dwa razy na skraju bankructwa, ale dałem radę, ostatecznie udało mi się obrócić bonus i wypłacić 177zł wiem że to tylko 77zł do przodu no ale cóż, wygrana to wygrana. Zleciłem wypłatę i zabrałem się za projekt.

Podsumowując: Start: 782, 5zł. Rozegrałem 100zł. Wygrałem 177zł. Na plus 77zł. Suma: 859, 50 zł.

DZIEŃ 4

Po 4 godzinach snu i porannej prezentacji projektu trzeba było coś zarobić, przynajmniej taki miałem zamiar. Postanowiłem dziś zagrać na grubo. Poleciałem do jednego z punktów gdzie grać można przez 24h, wziąłem ze sobą 3 stówy. Wybrałem miejsce, wpłaciłem hajs, pomodliłem się do wszystkich Bogów jakich znam o szczęście i cały czas trzymając się motta kto nie ryzykuje szampana nie pije zacząłem grać. Nie wiem który bóg mi pomógł ale udało mi się trafić Midi JackPota w wysokości 1000zł. WOW, ja pierdole, tysiak! Babeczka od razu zadzwoniła do szefa, już myślałem że mi nie pozwolą stamtąd wyjść z tą kasą, ale okazało się, że po prostu nie miała tyle na miejscu i szef przywiózł pieniądze do salonu, pogratulował i poprosił z żartem abym więcej już nie przychodził (śmiech).

Podsumowując: Start: 782, 5zł. Rozegrałem 108zł. Wygrałem 1011zł. Na plus 903zł. Suma: 1685, 50 zł.

DZIEŃ 5, 6,7

Nieuniknionego nie da się uniknąć. To że kasyno zawsze z nami wygra jest pewne. Na początku może i jest szczęście ale ono nigdy nie trwa wiecznie, co więcej u mnie trwało tylko 3 z pośród założonych 7 dni. Po kolei. Po zwycięskim jackpocie rozegrałem stówkę w internetowym kasynie. Po stówce drugą i trzecią. Wygrana? Haha wygrana, przejebałem 3 stówy. Mogłem skończyć ale nie, odegram się wmawiałem sobie. Wpłaciłem jeszcze 150zł. Po kilku godzinach, pizzy ze współlokatorem na pół, 4 piwach byłem lżejszy o 450zł. Wiecie co, nawet zasnąć kurwa nie mogłem. Następny dzień był również chujowy jak poprzedni. Byłem w tym samym punkcie gdzie przyszło mi wygrać tysiaka. Wrzuciłem 50zł, potem kolejne, a na końcu stówę. Jak to jest, że przez pół tygodnia ma się szczęście, a drugie pół jest chujowe jak kebab wegetariański? Sobotę skończyłem na minusie, zastanawiając się czy następnego dnia gdzieś iść i próbować szczęścia. No ale co to by był za eksperyment gdybym miał go ukończonego tylko w 90%. Nastała niedziela, pojechałem na stacje benzynową poza miastem rozegrałem tylko 90zł. Udało mi się do prawda wygrać 120zł, czyli zawszę 30zł na czysto.

Podsumowując: Start: 1985, 5zł. Rozegrałem 690zł. Wygrałem 30zł. Na minus 660zł. Suma: 1203 zł.

Kiedyś czytałem pewną książkę i tam było napisane, że szczęście to tylko bycie w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Chyba się musze z gościem zgodzić. Dlaczego się nie rozczarowałem? Bo po 7 dniach zostałem z tysiącem dwieście, odejmując od tego początkowe 450 wygrałem jakieś 750zł. Dużo? Dla mnie tak. Nie wiem jak by potoczyły się następne dni, może szczęście by wróciło, a raczej ja bym znalazł się w odpowiednim czasie i miejscu, a może zbierał bym aby oddać rodzicom i dziewczynie. Tak czy siak więcej nie zbliżę się do tych ustrojstw, bo każda wrzucona tam złotówka nie równa się ze stresem i złością po przegranej.